Piątek, 10 listopada 2017, BWA Studio
Powyższy opis nie oddaje nawet cząstki tego, jak impreza wyglądała - można było się spodziewać nieśmiałych prób parodiowania polskiego obyczaju weselnego (a parodiować jest co...), takiej trochę wydumanej zabawy w bohemę. Nic bardziej mylnego - uczestnicy potraktowali wyzwanie bardzo poważnie. Strojem, postawą i zaopatrzeniem stołu weszli głęboko w rzeczywistość weselna, oczywiście weselną postmodernistycznie, witkiewiczowsko, dekadencko...
Nad właściwym przebiegiem poszczególnych faz "wesela" usiłował zapanować (z różnym sukiem, co nie miało większego wpływu na żywioł uczestników) wodzirej Jankowiak.
Każdy gość - zaproszony czy nie - był mile widziany i sowicie obsłużony. Widziano ponoć znanego wrocławskiego fotografika i dziennikarza.
A owa "bezcenzuralność" - to trzeba było przeżyć na miejscu! W dzisiejszych czasach powrotu "poprawności" obyczajowej, chrześcijańskiego, konserwatywnego modelu społecznego to jak powiew ożywczego wiatru znad łąk pachnących ziołami, swobodą i swawolą.
Fotografować nie było łatwo - ciemno jak cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz