Łączna liczba wyświetleń

Wernisaże Wrocław (nie tylko)

ZGŁOŚ IMPREZĘ NA blogonim@gmail.com WIDOK SZCZEGÓŁÓWY - KLIKNIJ PLAN DNIA

poniedziałek, 12 listopada 2012

Jazztopad 2012 - koncert w mieszkaniu prywatnym

W tym roku mamy już 9-tą edycję świetnego festiwalu jazzowego JAZZTOPAD. 

Masa koncertów, wybitni muzycy, niepowtarzalna atmosfera; pewnie inna niż na JnO, ale czasy są inne i "to se ne vrati". Jest to rewelacja, że w czasach, gdy media zupełnie odpuściły sobie jakąkolwiek kulturę, której poziom sięga wyżej majtek, są ludzie, którzy chcą takie festiwale organizować, mają dla kogo to robić i znajdują sponsorów. Widzę, że świat jeszcze trochę pociągnie.

Poza "konwencjonalnymi" koncertami, mamy tutaj także ciekawe, niestandardowe wydarzenia. W niedzielę wybrałem się na koncert do mieszkania prywatnego! No, tak do końca nie jest to tylko mieszkanie prywatne - właściciele prowadzą tam prywatną galerię, organizują koncerty oraz różne "eventy", że użyję tego brzydkiego, choć modnego słowa. To jedno z trzech mieszkań koncertowych, wstęp jest bezpłatny, należy wcześniej się zapisać.

W kamienicy, przy ulicy Chrobrego, spotkali się muzycy oraz liczni miłośnicy jazzu. Co ciekawe, jazz jest muzyką mojego pokolenia, a jednak była chyba tylko jedna osoba starsza od mnie, poniżej spora wiekowa dziura i cała masa, mniej lub bardziej, młodzieży. Gdzie podziali się moi rówieśnicy, spędzający kiedyś całe noce na JnO czy w Rurze? Wczesna emerytura?

Hasłem koncertu był dzień koreański - co miało odniesienie do obu stron sceny, sceny której tam właściwie nie było, ale wiemy o co chodzi. Zagrał kwartet złożony z koreańskiej pianistki, grającej twardy, organiczny, chwilami wręcz perkusyjny jazz, jakiego raczej oczekiwalibyśmy od mężczyzny, młody polski klarnecista, którego pamiętam z poprzedniego roku w tym samym miejscu, a który przez ten rok poczynił olbrzymie postępy: wtedy był trochę spięty, być może onieśmielony bardziej doświadczonymi kolegami - teraz swobodny, pełen inwencji, razem z pianistką szaleli po nutach. Mimo, że nie były to łatwe improwizacje, młoda publiczność świetnie to "zniosła". Do tego perkusja i kontrabas, nie wybijające się na pierwszy plan, raczej background dla solistów. Na antresoli mieliśmy egzotyczne przeszkadzajki.
































































1 komentarz:

  1. bardzo ciekawe doswiadczenie, mialo sie wrazeneie, ze jest to raczej granie wsrod znajomych, gdzies w prywatnej przestrzeni, niz koncert. na zdjeciach tez widac, ze granica miedzy scena a widownia wlasciwie sie zatarla. nie wiem jednak, czy takie pojedyncze perelki bardziej mnie ciesza czy smuca...

    OdpowiedzUsuń