Święta to, poza raz przyjemnymi (jak kupowanie bliskim prezentów w rozsądnej cenie), kiedy indziej mniej przyjemnymi (jak kupowanie bliskim prezentów w nierozsądnej cenie) czynnościami, także porządki i szukanie różnych utensyliów, tylko na ten czas przeznaczonych, i odłożonych w takie miejsce, aby po roku znaleźć je bez trudności. Często wtedy bez trudności odnajdujemy rzeczy, w znalezienie których wiarę dawno straciliśmy, a to czego szukamy, nie znajduje się w miejscu, co do którego w stu procentach jesteśmy pewni, że tam znajdować się powinno - nie znajduje się także w miejscach, co do których w stu procentach jesteśmy pewni, że tam znajdować się nie powinno...
I tak, szukając na choinkę czuba, znalazłem kilka negatywów z dawnych plenerów aktu. W latach osiemdziesiątych odbyło się kilka Dolnośląskich Plenerów Aktu, imprez zupełnie nowatorskich w warunkach polskich, przełamujących stereotypy sztuki socjalistycznej (oczywiście akt w fotografii był uprawiany przez cały czas, ale były to działania artystów fotografików, w jakiś sposób akceptowane jako jeden z kierunków w sztuce, epizod jedynie na zdrowej scenie twórczości fotograficznej), bo dostępnych szerokiej rzeszy także fotoamatorów i innych miłośników kobiecego piękna. Plenery były liczebne, po kilkudziesięciu uczestników, modelek także nie brakowało. Paradoksalnie, bywało, że modelki - wtedy przecież nie zawodowe, a po prostu z "łapanki" - pozowały odważniej, niżby fotografujący prosić chcieli. Atmosfera była świetna, kompletnie nie merkantylny charakter (zarówno koszty uczestnictwa jak i wynagrodzenia modelek był śmiesznie niskie) powodował, że nic nie stało na przeszkodzie w powszechnym brataniu się, a bywało, że relacje bywały nie tylko braterskie.
Specjalną cechą plenerów aktu organizowanych przez dolnośląski ruch fotograficzny - szczególnie ówczesne Wrocławskie Towarzystwo Fotograficzne (teraz Dolnośląskie Stowarzyszenie Artystów Fotografików i Twórców Audiowizualnych) było lokalizowanie ich w dolnośląskich zamkach i pałacach. Książ, Czocha, Sobótka, Kliczków, Bolków, Oleśnica, Brzeg, a także inne atrakcyjne miejsca na Dolnym Śląsku, których tutaj nie brakuje.
I tak dla ilustracji wspomnień - kilka zdjęć z takiego aktu pleneru. Zdjęcia w stylistyce Vintage - w końcu to odległe - piękne - czasy.
Dla mnie siła tych fotografii zamyka sie w skontrastowaniu PRL-u i tych pięknych kobiet nie dających sie tam upchnąć. zatonąć To prawie wymiar rebelii ...Ale fascynuje mnie postać satyra: mężczyzna w ubraniu eleganckim , nieco sportowym, dziennikarz, być może , ale tak też nosili sie wtedy Agenci PZU....Razem to niesamowity koktajl i niepowtarzalny przekaz.: historyczny i intelektualny.
OdpowiedzUsuńWojtku, koktajl intelektualny wybitnie:-). Ów "satyr" to Ryszard K., wieloletni prezes WTF (Wrocławskie Towarzystwo Fotograficzne, tak kiedyś nazywało się dzisiejsze DSAFiTA), postać barwna, nie wolna od sprzeczności, świetny fotografik i najszybszy w Polsce (pamiętajmy, czasy filmów i Praktic).
OdpowiedzUsuń