MWW - czyli kultowe (choć lepiej może, zamiast tego wyświechtanego i przetartego niemal na wylot zwrotu byłoby użyć - kulturowe) miejsce spotkań miłośników sztuki, sztuki wysokiej, średniej i tej zwyczajnej, ale zawsze ciekawej, dnia 27.7.2012 dało wernisaż wystawy „PEŁNIA SZTUCZNA” (http://muzeumwspolczesne.pl/mww/kalendarium/wystawa/%E2%80%9Epelnia-sztuczna/).
Do tej pory albo obszernie opisywałem, albo obszernie fotografowałem. Jednak spotkałem się takoż z głosami krytyki, jakoby teksty zbyt rozległe, barokowe jakoweś i w konsumpcji trudne. Wziąłem to do serca - pisanie okiełznałem, dając więcej, łatwej w percepcji, treści wizualnej. Niestety tutaj także z jakowąś krytyką się spotkałem (zresztą z kręgów tych samych), iż lepiej jest dawać zdjęć jedynie kilka, bo więcej niż kilka męczyć może i wywoływać ciężkie migreny.
Po takich słowach zachęty, wybierając się na kolejny wernisaż, z którego relację także dać chciałem, aparat fotograficzny zostawiłem w domu. Intencją mą było, aby życzliwe sugestie zastosować w zupełności i aby relacja nie była obszerna oraz nie zawierała tekstu, a i zdjęć nie oferowała żadnych.
Że droga obrana została w kierunku słusznym, utwierdziła mnie urocza S. (świetnie w czerniach wyglądająca), którą na wernisażu, po dłuższej przerwie spotkałem, i która już w pierwszych słowach pochwaliła moje blogowanie, z tym to zastrzeżeniem, że zdjęć właśnie stanowczo za dużo.
Tak zmotywowany, z przyjemnością wysłuchałem przywitania, wygłoszonego z wdziękiem (zawsze) przez dyrektor MWW - Dorotę Monkiewicz, następnie krótkiego wprowadzenia prezesa Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, profesora Jacka Szewczyka, którego to Towarzystwa zbiory są przedmiotem ekspozycji, by w końcu usłyszeć słów kilka (skromnego i jakby nieśmiałego) kuratora wystawy, Piotra Stasiowskiego, który nie zaspokoił naturalnej ciekawości widzów, co do klucza wyboru, pozostawił dociekania gościom, a sam skoncentrował się na podziękowaniach współpracownikom. Dowiedzieliśmy się także, że wystawione zostały prace z obszernego (ponad 900 pozycji) zbioru współorganizatora - Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, zajmując przwie wszytkie muzealne piętra.
Warto wspomnieć, ze otwarcie wystawy odbyło się na tarasie muzeum. Dlaczego nie - jak to zwyczajnie ma miejsce - w jednym z kręgów kolistego bunkra, będzie za chwilę. Goście wchodzący do muzeum kierowani byli na pierwsze piętro, na którym było boczne wyjście - na taras bezpośrednio. Lecz smaku tutaj dodaje fakt, że na taras wejść można także bezpośrednio z ulicy, ani do muzeum ie wchodząc, ani tym bardziej na piętro się wspinając (lub windą)... Cóż - siła przyzwyczajenia.
Zgromadziła się widownia liczna - co, biorąc pod uwagę połowę letnich wakacji - zrobiło wrażenie. I to właśnie - brak wewnątrz miejsca na godne przywitanie - było przyczyną użycia tarasu.
Po otwarciu zaproszeni zostaliśmy do zwiiedzania a następnie do skromnego (jak się okazało, wcale nie za bardzo) poczęstunku.
Trzeba przyznać, ze wystawa naprawdę jest obszerna, prac jest ogrom, a jako że to dzieła współczesne, często stanowią one wyzwanie dla słóżb ekspozycyjnych. Instalacje świetlne, multimedialne, przestrzenne, ale także tradycyjne, fotograficzne kolaże. Duże i całkiem małe, mniej lub bardziej zrozumiałe. Mozaika i kalejdoskop polskiej sztuki współczesnej.
I wten sposób, choć nic pisać nie miałem, to powstrzymać się nie potrafię, a gdybym wziął z sobą aparat (że go nie wziąłem, bardzo żałuję), to i zdjęć bym nie poskąpił.
I taką konkluzję wszelkim krytykom dedykuję!
Są wszak i w potrzebie ludzie! Zdjęć nie skąp a i słowem racz mnie częściej proszę. /Radek
OdpowiedzUsuńRadku - tyś mi ostoją w mizerii:-)
Usuń