Spis Treści

poniedziałek, 26 listopada 2012

W PRACOWNI ARTYSTY - JAN KACZKOWSKI, GRAFIK

Jan Kaczkowski, artysta plastyk. Wrocławianista.

Urodzony w 1943r. w Delejowie. Ukończył PWSSP we Wrocławiu, dyplom w zakresie projektowania graficznego uzyskał u prof. Stanisława Dawskiego i doc. Macieja Urbańca w 1927r.

Uprawia grafikę (techniki wklęsłodrukowe), rysunek, projektowanie grafiki użytkowej.

Brał udział w ponad 30 wystawach, prace znajdują się w korekcjach krajowych i zagranicznych.

Swobodnie posługując się technikami wklęsłodrukowymi – akwafortą, akwatintą, miedziorytem – opracowuje płytę miedzianą wyczarowując realno – nierealne opowieści ze starą architekturą w roli głównej. Mieszkańcy Wrocławia rozpoznają wiele z zabytków - doskonale znanych, oswojonych – tutaj bohaterów mniej lub bardziej „fantastycznych” wypraw w głąb wyobraźni.

Doskonała technika, precyzja kreski połączona z malarskością, doskonałe opracowanie szczegółu w połączeniu z inspirującą magią starych budowli.

W twórczości Jana Kaczkowskiego znajdziemy także inne wątki – odniesienia do poezji czy akcenty osobiste.

Krótki reportaż z pracowni artysty.

Kto wie po co lustro - palce w górę!



 



















sobota, 24 listopada 2012

MĘSKIE GOTOWANIE - JAJECZNICA "MAKARONOWA" - NIE MYLIĆ Z JAJKIEM Z MAKARONEM!

Pochmurny, smętny sobotni poranek - na poprawę humoru zaserwujemy sobie jajecznicę (co jet u mnie weekendowym zwyczajem).  Ale nie zawsze tą samą - jajecznica niesie z sobą wiele możliwości, wszystko zależy od naszej inwencji. Możemy mniej lub bardziej odejść od klasycznego, rozbełtanego jaka podsmażonego na patelni...

Dzisiaj "makaronowa" - nazwa pochodzi, a właściwie nie pochodzi, bo ją sam nadałem, od sposobu przyrządzenia cebuli.

Skład - bardzo klasyczny, dwa jaja, cebula, oliwa lub olej lub masło lub smalec, jednym słowem trochę ulubionego tłuszczu, sól, pieprz.

Clue potrawy to po prostu sposób pokrojenia i usmażenia cebuli. Kroimy ją na pełne plasterki, nie przepoławiamy ani nie siekamy. Na łyżce oleju podsmażamy krążki cebuli do dobrego zblanszowania, ale nie na złoto. Ponieważ krążki były pełne, cebula jest w postaci długich pasków - makaronów.


Wbrew pozorom, ma to wpływ na smak, spora ilość cebuli dodaje jajecznicy odrobinę słodyczy i przesuwa główny wątek smakowy z jajek ku smażonej, delikatnej cebuli.
Wbijamy jajka - jak zawsze bezpośrednio na patelnię, solimy do smaku i mieszamy.


Podsmażamy do uzyskania  właściwej konsystencji - w moim przypadku niezbyt twardej. Doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem.


I hop na talerzyk, w towarzystwo pieczywa i sałatki z pomidorów.


niedziela, 18 listopada 2012

MĘSKIE GOTOWANIE - JAJECZNICZ ANGIELSKA PO POLSKU LUB POLSKA PO ANGIELSKU

Kolejny, niecierpliwie oczekiwany przez fanów, odcinek cyklu kulinarnego dla prawdziwych mężczyzn (czego by to nie znaczyło).

Tym razem na tapetę, a właściwie na patelnię, bierzemy jajecznicę w stylu angielskim. Przynajmniej tak jest w polskiej tradycji, że styl jajecznicy brytyjskiej oznacza jajka na BEKONIE.
A więc niezależnie ile w tym prawdy, a sprawdzać tego mi się nie chce, uznaję, że jest to jajecznica wyspiarska aczkolwiek w polskim wydaniu.

Składniki:

A - 4 plasterki bekonu (u nas nazywa się to także boczkiem), do wybory jest krojony i paczkowany, i taki ja wybiorę, lub w kawałku i wtedy trzeba cienko pokroić w plastry; ja preferuję wędzony ale nie parzony, choć dzisiaj akurat parzony mamy.

B - 2 jaja - teraz innych niż wolnowybiegowe jadać nie wypada - ja pamiętam czasy gdy jadało się i chłodnicze, choć w smaku to one raczej chemiczne były. Tak czy inaczej pamiętajmy o umyciu (przed rozbiciem skorupki)

C - szczypior, sól i pieprz, a także odrobina oleju lub oliwy (do tego tematu wkrótce wrócimy)


D - kilka pomidorków koktajlowych dla urozmaicenia kompozycji

Umyj i wytrzyj jajka,

 skrój szczypiorek


Na patelnię wlej trochę oleju, nie za dużo, bo wytopi się tłuszcz z bekonu, rozgrzej i włóż plasterki bekonu. Przyrumień z obu stron i odłóż na talerzyk - plasterki na patelni będą wiotkie, ale po odłożeniu stwardnieją i staną się chrupkie. Można odstawić do ciepłego piekarnika aby nie wystygły.



Do tłuszczu wbij jajka, posól i popieprz, Ja nie mieszam od razu po wbiciu, nie roztrzepuję także w miseczce przed wlaniem na patelnię. Lubię, kiedy jako ma gruboziarnistą strukturę, inną niż w omlecie.


Mieszam i gdy konsystencja jest już prawie właściwa (preferuję raczej pół ścięte, ze ściętym białkiem ale jeszcze trochę płynnym żółtkiem) dodaję szczypior i smażę jeszcze kilka sekund, aby się tylko zblanszował.


Jajecznicę wykładam na talerz, obok układam bekon, pomidorki i pieczywo (mam nadzieję, że nagryziona kromka nie narusza praw do znaku pewnej znanej firmy, na wszelkie nagryzienia bardzo wrażliwej).



czwartek, 15 listopada 2012

Jesienne impresje-depresje: efemeryczne zjawiska pogodowe

W jesienne noce
zimne podmuchy
ujawniają swe moce.

Rankiem skrobanie 
szyb słychać
- wcześniejsze wstawanie.

Szadzie i szrony
florę obsiadły
- marzną gawrony.*

*wiersz anonimowego poety, wyskrobany patykiem na zmarzniętej szybie samochodu. Zniknął wraz z pierwszymi promieniami słońca.

Low&High















poniedziałek, 12 listopada 2012

Jazztopad 2012 - koncert w mieszkaniu prywatnym

W tym roku mamy już 9-tą edycję świetnego festiwalu jazzowego JAZZTOPAD. 

Masa koncertów, wybitni muzycy, niepowtarzalna atmosfera; pewnie inna niż na JnO, ale czasy są inne i "to se ne vrati". Jest to rewelacja, że w czasach, gdy media zupełnie odpuściły sobie jakąkolwiek kulturę, której poziom sięga wyżej majtek, są ludzie, którzy chcą takie festiwale organizować, mają dla kogo to robić i znajdują sponsorów. Widzę, że świat jeszcze trochę pociągnie.

Poza "konwencjonalnymi" koncertami, mamy tutaj także ciekawe, niestandardowe wydarzenia. W niedzielę wybrałem się na koncert do mieszkania prywatnego! No, tak do końca nie jest to tylko mieszkanie prywatne - właściciele prowadzą tam prywatną galerię, organizują koncerty oraz różne "eventy", że użyję tego brzydkiego, choć modnego słowa. To jedno z trzech mieszkań koncertowych, wstęp jest bezpłatny, należy wcześniej się zapisać.

W kamienicy, przy ulicy Chrobrego, spotkali się muzycy oraz liczni miłośnicy jazzu. Co ciekawe, jazz jest muzyką mojego pokolenia, a jednak była chyba tylko jedna osoba starsza od mnie, poniżej spora wiekowa dziura i cała masa, mniej lub bardziej, młodzieży. Gdzie podziali się moi rówieśnicy, spędzający kiedyś całe noce na JnO czy w Rurze? Wczesna emerytura?

Hasłem koncertu był dzień koreański - co miało odniesienie do obu stron sceny, sceny której tam właściwie nie było, ale wiemy o co chodzi. Zagrał kwartet złożony z koreańskiej pianistki, grającej twardy, organiczny, chwilami wręcz perkusyjny jazz, jakiego raczej oczekiwalibyśmy od mężczyzny, młody polski klarnecista, którego pamiętam z poprzedniego roku w tym samym miejscu, a który przez ten rok poczynił olbrzymie postępy: wtedy był trochę spięty, być może onieśmielony bardziej doświadczonymi kolegami - teraz swobodny, pełen inwencji, razem z pianistką szaleli po nutach. Mimo, że nie były to łatwe improwizacje, młoda publiczność świetnie to "zniosła". Do tego perkusja i kontrabas, nie wybijające się na pierwszy plan, raczej background dla solistów. Na antresoli mieliśmy egzotyczne przeszkadzajki.